Konstrukcja serwisów informacyjnych w kontekście strumienia wiadomości z kraju i ze świata od lat pozostaje niezmienna. Włączając dany program o danej godzinie, kiedy to emitowane są „Wiadomości”, widz ma pewne oczekiwania, które zostają spełnione. Dostaje pełen wachlarz informacji w pigułce, dzięki którym jest na bieżąco z tym co dzieje się na świecie. Widz ma świadomość, że podawane informacje są prawdziwe, sprawdzone, potwierdzone relacją świadków. Także praca prezentera pozostaje niezmienna. Zawsze profesjonalny, rzetelny, poważny, pozbawiony emocji, dobrze ubrany. Widz wie, że ma odbierać dany przekaz „na serio” i tak też czyni, zachowując powagę i skupienie przed ekranem telewizora.
Co dzieje się, kiedy pewne aspekty przekazu informacyjnego zakłócają niezmienny porządek?
Reakcję widzów z trybu „na serio” do „dla śmiechu” zmieniają absurdalne wiadomości podawane zwykle na koniec serwisu, które właściwie nie powinny się w nim znaleźć, ale są umieszczane, by rozbawić widza. Wówczas prezenter (dalej pozbawiony emocji) prezentuje wydarzenia z lekką ironią na twarzy, co świadczy o tym, iż dany przekaz powinniśmy traktować z przymrużeniem oka.
Porządek przekazu informacyjnego zakłócają błędne wypowiedzi prezenterów, które wrzucane są później do sieci. Wzbudzające śmiech, liczne komentarze stanowią także przedmiot kontrowersji.
Opinie widzów wzbudzają często programy dziennikarzy, wcześniej prezenterów, dziś prowadzących autorski program. Wszelkie wyobrażenia widzów na temat postaci biorą się z przypisywania jej cech zaczerpniętych z byłej posady, a wszelkie naruszenia tej wizji w nowej roli stanowią przedmiot krytyki.
Przykład: opinie o programie „Tomasz Lis na żywo” i o sylwetce samego dziennikarza.
Dziennikarskie wpadki na łamach serwisów informacyjnych zdarzają się bardzo często. Jednak szybko się o nich zapomina bez uszczerbku na wizerunku dziennikarza. Internet zachowuje takie wpadki, co więcej, wykonuje ich zestawienia: Metro, Dziennik Zachodni, Wikicytaty, Newsweek).
Ale czy tak będzie i tym razem? Najgłośniejszą w ostatnich czasach sprawą jest afera wokół Kamila Durczoka i filmiku, który wyciekł do sieci. Tuż przed rozpoczęciem serwisu informacyjnego Durczok narzeka na brudny stół prezenterski używając wulgaryzmów. Dla jednych śmieszny, dla drugich skandaliczny, pozostawiający piętno na wizerunku prezentera, filmik stał się przedmiotem tworzenia prześmiewczych obrazków, memów, które szybko owładnęły sieć, swą uwagę kierując zwłaszcza na portale społecznościowe.
Jak widać, sprawa była bardzo istotna również dla samego reportera, który z jednej strony obrócił sprawę w żart, z drugiej był nią przejęty:
Sprawa wycieku filmiku opanowała także grono telewizyjne. Do brudnego stołu Durczoka nawiązał w jednym z programów Szymon Majewski.
Odbiorcą serwisu informacyjnego z reguły jest człowiek przeciętny, ale nie tylko. Odbiorcami wiadomości są także osoby, których podane newsy bezpośrednio dotyczą. Takie grono osób może stanowić potwierdzenie lub zaprzeczenie wiarygodności przekazywanych treści.
W lipcu 2008 roku prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ogłosił bojkot kanałów TVN i TVN24 przez jego partię. Przyczyną była wypowiedź polityka 18 lipca 2008 o ówczesnym pośle Kazimierzu Kutzu „Tacy ludzie powinni być eliminowani z życia publicznego”. TVN była to odpowiedź na słowa Kutza „Kaczyńscy to ostatnia runda polskiego nacjonalizmu”. Zdaniem PiS TVN pominęło szerszy fragment wypowiedzi Kutza: „Kaczyńscy to ostatnia runda polskiego nacjonalizmu. Kiedy minie dziesięć lat i wreszcie zejdą ze sceny, Polska stanie się na Śląsku abstrakcją. Liczyć się będzie Heimat, matka, dom, kawałek ziemi, sąsiad”, który sugerował chęć naruszenia przez śląskiego reżysera naruszenia integralności terytorialnej Polski, której prezes PiS miał bronić.
15 stycznia 2009 roku bojkot TVN-u przez PiS został zawieszony. Ówczesny rzecznik partii Adam Bielan stwierdził: „Utrzymując bojkot TVN, ponosimy wymierne straty. Zamiast nas zapraszani są politycy z konkurencji: Polski XXI, Prawicy RP czy LPR”. Choć sam dyrektor programowy TVN-u przyznał swego czasu otwarcie, że „nie wypada się śmiać z Platformy Obywatelskiej", wypowiedź rzecznika sugeruje pewne (mizerne wprawdzie, o czym świadczy sondaż CBOS-u) poziomy obiektywizmu stacji, skoro zapełniała ona pustkę po PiS-ie innymi partiami prawicowymi.
Prawicowy publicysta Piotr Stankiewicz na WP.pl opublikował swego czasu obszerny felieton z rejestrem przykładów manipulacji TVN-u. Wywołał tym samym falę hejtu wobec TVN: „TVN..........................Powiedza prawde jak sie pomyla. Tam szkalowanie PIS trwa 24 godziny na dobe!!!!!” (użytkownik Prawda), „"Urok" ITI-nowskiej telewizji całkiem znany, mnie to nie dziwi , gdyż wiem o powiązaniach bisnessowych tych ludzi z obecną ekipą rządową” (Eryk Siedzik), „Obowiązkiem każdego Polaka jest bojkotować TVN, Gadzinę Wybiórczą, Radio Bzdet i inne antypolskie manipulatory.” (użytkownik Polak), „Wystarczy oglądnąć TVN-owskie "Szkło kontaktowe" i mamy stację która manipuluje słowami i ludźmi. Tylko półprawdy, ćwierćprawdy i zeroprawdy. A gdzie tu miejsce na dziennikerską solidność zawodu?” (użytkownik Swawolnik).
Z drugiej strony pojawiały się też riposty wskazujące na manipulatorski charakter kontrolowanej wówczas przez prawicę telewizji publicznej oraz prywatnego medium sprzyjającego PiS: „Tak na marginesie to jeszcze gorzej wygląda TVP 1 z głównymi wiadomościami o 19.30, tam nawet nie kryją sympatii dla PiSu.Propaganda na użytek mas.” (użytkownik Józef) czy też na stronie innej informacji WP.pl o rzeczonym bojkocie: „Ach, żeby tak TVN bojkotowała teraz PiS. Dość tych postaci do ról charakterystcznej w TV Misyjnej [TV Trwam – przyp. F.J.], własności PiS.” (użytkownik bora bora).
Z owej dyskusji forumowej wynika jednak nie tyle manipulatorski charakter któregokolwiek wymienionego medium, co głęboki podział internautów na obie okopane strony, które uciekają się do swoistej pyskówki. Nie za bardzo też było się z czego śmiać, w przeciwieństwie do innego incydentu z udziałem polityka i TVN-u.
„W poniedziałek [20.01.2014 – przyp F.J.] telewizje ciągle pokazują jeden pociąg, który utkwił w polu z powodu oblodzenia trakcji. Opóźnienie sięgnęło kilku godzin, pasażerowie marzli, kolejarze nie potrafili pomóc ciepłą herbatą i informacją, kiedy gdziekolwiek dojadą. Ludzie złorzeczyli do kamery: co to za państwo?!” – pisze o feralnym dniu Michał Wybieralski z „Gazety Wyborczej”.
Z całego zamieszania w TVN24 tłumaczyła się wicepremier i minister transportu Elżbieta Bieńkowska. Zapytana przez Kamila Durczoka, co ma do powiedzenia pasażerom spóźnionych pociągów, odpowiedziała: „Pasażerom można powiedzieć tylko: "Sorry, mamy taki klimat". Na tory wyjechało dzisiaj 4 tys. pociągów. I dwa utknęły z powodu oblodzenia sieci. Nic nie poradzimy i wszędzie to się zdarza. [...] Ja wiem, że to może nie jest medialne i telewizyjne, ale przecież każdy człowiek w Polsce zdaje sobie sprawę, że zima w Polsce jest. I że jak zima w Polsce jest, to czasami się zdarzy, że coś na linii się podzieje, np. z lodem”.
Wypowiedź Bieńkowskiej została wyśmiana przez wielu internautów. Przykładowo na forum artykułu na TVN24 robert_kucharski napisał: „Sorry taki mamy rząd a ja jestem niekompetentnym ministrem tego rządu.Tak należało powiedzieć”. TomashStar: "Co to za język jest?" Gigawolt: "Ot cała Pani Caryca." R O B: {...] Pani Min.E.Bieńkowska zagrała rolę komediantki w zdazeniu dramatycznym {...]". Co ciekawe, Grupa Henocha Warszawa: "Sorry to chyba nie po polsku? A może mi się wydaje? Niemniej minister powinna być minister a nie klown językowy."
Nie próżnowali autorzy memów:
Internauci nie zauważyli jednak elementu manipulacji w pytaniu Kamila Durczoka, na które w całym tym zamieszaniu zwrócił uwagę Wybieralski: "Zadał populistyczne pytanie obliczone na podgrzewanie emocji wśród telewidzów. Bieńkowska dała mu do zrozumienia: "sorry, ale nie na tym polega poważna dyskusja publiczna". Większość telewizyjnych programów publicystycznych wypełnia pustosłowie i gra na emocjach za pomocą efektownych, ale nie merytorycznych szlagwortów. Cenię to, że w końcu ktoś odmówił rozmowy na tym poziomie".
Na zniekształcenie informacji mogą wpłynąć nie tylko zachowania dziennikarzy i osób występujących w telewizji. W pewnym sensie mogą przyczynić się do tego sami użytkownicy telewizji, sprowadzając sporą wypowiedź do kilku barwnych słów.